poniedziałek, 6 października 2014

Rozdział 1, DZIKA STRONA WISŁY



„Gorączką powstańczej nocy” pożegnaliśmy lato i przywitaliśmy warszawską jesień. Na tradycyjnej imprezie z tańcami i śpiewaniem powstańczych pieśni pojawili się nasi przyjaciele i sponsorzy: Duszpasterz Hipsterów, Jan Kulczyk i Joanna Erbel z którą dyskutowaliśmy o poliamorii i przyszłości miejskiej zieleni. Trupa najebawszy się i tańcząc na rynku Nowego Miasta, zadawała sobie pytania fundamentalne: gdzie rzuci nas los, czy jest Bóg, z czego spłacić ratę, Dunin czy Karpowicz i wreszcie – co z Burdelem w nowym sezonie? Bizneswoman Pati zalewając się łzami pożegnała się z powstańcem Wiesławem i popędziła na Intercity do Poznania negocjować z wielkopolskim biznesem otwarcie filii Burdelu w mieście koziołków. Duszpasterz Hipsterów, jak zwykle po pijaku próbował nawracać kurwoartystów, a Joanna Erbel stawiała trudne pytania: Burdelato, na lewym brzegu Wisły spenetrowaliście niejeden teatr, zaspokoiliście niejedną żądzę, niejedną widownię, wykonaliście setki numerków, nie było skarg. Co dalej z Burdeltrupą? Na kogo chcesz postawić w swoich wyborach? Kogo wyjebać? Jak się aktywizować lecz zarazem być w tym razem? Może podpiszesz mi listę poparcia? Joanno, odrzekłem patrząc głęboko w jej lśniące, zaangażowane oczy, odnieśliśmy sukces a sukces to pokusy, łatwo się skurwić – trafić do serialu, na etat, czy do filmu finansowanego przez PISF... Czyli masz to co ja, odrzekła kandydatka na prezydentkę, musisz być polityczką, to znaczy politykiem? Wszystko w tym mieście jest polityczne, odrzekłem. Ale jak to  Muszę trzymać Burdeltrupę równocześnie krótko i czule, tańcząc na cienkiej czerwonej linii pomiędzy tradycją teatru wspólnoty Grotowskiego a komercji Żebrowskiego. Dbać o integrację kurwoartystów, co tydzień kręgle, ognisko nad Wisłą, łyżwy, wódka… Joanna zadumała się: czyli integracja, ale także wolność… Wspólnota, ale też jednostka… Subiektywność ale też obiektywność… po czym wsiadła na rower i odjechała. Próbowałem ją zatrzymać, kontynuować, zawołałem coś o doniczkach, ale bełkotliwie, nie odpowiedziała, nie powinienem tyle pić, to podrywa autorytet, rozmywa perspektywę, utrudnia komunikację społeczną… O, wątki warszawskie, urwane w trakcie, bez pointy, pozostawiając nas najebanych, niezaspokojonych, rozedrganych i wygłodniałych na pustej ulicy. Dość paradoksów i chlania, precz jesienne myśli! Potrzeba ciągłości, uważności, dziennika warszawskiego, kroniki upadków i wzlotów, by potomności opowiedzieć Burdel jakim jest bieżąca chwila, warszawska, pijana. Trupo, trzeba wejść w nią głębiej, spenetrować czulej i posiąść, krzyknąłem w natchnieniu najebany, mam intuicję, w nowym sezonie wejdziemy w głąb miasta, spakujcie powstańcze klamoty, wyciągnijcie amulety, jedziemy na Dziką Stronę Wisły, do Wytwórni Wódek, w mroczne tunele metra, w warszawskie Podziemie… Świtało gdy zapakowaliśmy scenografię, mundury, karabiny, wsiedliśmy do burdelwozu i pożegnaliśmy Teatr Warsawy. Dyrektorka Aldona Machnowska stała na marmurowym progu teatru i machała nam na jej rude włosy powiewały w gasnącym świetle latarni. Za kierownicą usiadła Paula, jedyna niepijąca i ogarnięta, moja Prawa Ręka. Andiamo bordello, krzyknąłem, i Burdelmaszyna ruszyła. Na Wschód.



1 komentarz:

  1. Wspaniałe, latem przedzieraliśmy się z Sanitariuszką Katarzyną pod ogniem komercji na zachodni brzeg aby wesprzeć Burdel na Barykadach Kultury na rynku Nowego Miasta i teraz przybywacie na Drugą Stronę. Uważajcie na transzeje na Targowej! To na pewno celowe działanie!

    OdpowiedzUsuń